czwartek, 12 kwietnia 2012

Zdradliwa wena...


...raz jest, raz jej nie ma.
Choć pot stępuje na czoło jak morena
Zżera mnie trema, myślę o tym o czym nie powinienem,
W tym momencie chyba się przekręcę.
Coraz goręcej i pióro drży w ręce,
Rozpoczęte dzieło i coś się zacięło…



Kaliber 44, stare czasy, dobre piosenki… O wenie, o wszystkim.

No właśnie wena? Powstało na jej temat wiele utworów, wierszy, tekstów, ale czym  naprawdę jest Wena? Wg słownika języka polskiego to natchnienie, inspiracja, zapał twórczy. Zjawisko raczej psychologiczne, nienamacalne, słowo abstrakcyjne. Rozumiemy jego znaczenie ale nie jesteśmy w stanie go tak naprawdę wytłumaczyć.  

Piszę, piszę, przerywam, tracę wątek, tracę wenę. Wszędzie ta głupia wena… Co się pod nią kryje? Nasze marzenia, myśli, pragnienia, my sami. To jak to właściwie jest? Czemu nie ma jej zawsze? Czasem gdzieś umyka, chowa się przede mną, żebym nie mogła nic napisać i przez 2 tygodnie pozostawiła blog na pastwę losu, smutno mu pewnie.
Wystarczy jedna rozmowa, jedno magiczne słowo i jest! Pomysł, zalążek na wymyślenie czegoś. Znalazła się wena, wenka, wenusia… Dobra, bez przesady, po prostu wróciła i już. Mam nadzieję na dłużej.
Ktoś jeszcze potrzebuje weny? Oddam trochę w dobre ręce...

Zdradliwa wena, raz jest, raz jej nie ma
Ja ją prowokuję, bo to moja domena
Dla mnie mikrofon i dla mnie jest scena
A co dla Ciebie? zapytaj siebie…







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz