środa, 20 listopada 2013

Ajfon Srajfon

Dla jednych urządzenie kochane i pożądane, a dla innych zwykły szajs i hipsterski gadżecik. Jakiś czas temu dołączyłam do tej pierwszej grupy, zakupiłam i nie rozstaję się z nim. Mój iPhone zastępuje mi komputer, notatnik, aparat, photoshopa etc., mogłabym tak wymieniać w nieskończoność.


W mojej pracy takie urządzenie jest naprawdę przydatne. Po kilku latach z systemem Android, jego zawieszaniem się i fochami wreszcie powiedziałam sobie dość! Nie byłam w stanie wykonać najprostszej czynności na poprzednich telefonach. A teraz nawet jadąc w delegację mam ze sobą tę małą pierdułkę i otworem stoi przede mną cały świat. Jedynym mankamentem jest dość szybko rozładowująca się bateria, ale nie z takimi problemami sobie radziłam.
Wprawdzie po zakupie iPhona nasłuchalam się jaki to gówniany sprzęt i jaką to ja nie jestem teraz hipsterówą - do kompletu z moimi nowymi okularami (uwaga nie Rajban! A to psikus) - i ile to ja nie mam pieniędzy. I tu was zadziwię, nie musicie zarabiać milionów, żeby sprawić sobie 4S’a. Wystarczyło trochę odłożyć i poszukać okazji na alledrogo.


Ale co racja to racja, jestem gadżeciarą i nie wstydzę się tego. Na dodatek ukochałam sobie ugryzione jabłko i już planuje kolejne zakupy (oczywiście w granicach rozsądku). Jak każda kobieta, lubię także zmieniać wygląd swojego ajfonka, w zanadrzu mam już kilka gustownych ciuszków. Świetnym rozwiązaniem jest także GelaSkins. Miliony wzorów, kolorów a do tego jeszcze tapety.


No i mogłabym tak opowiadać w nieskończoność, ale nie o to przecież się rozchodzi.


iPhone to naprawdę świetny i przydatny sprzęt, nie rozumiem osób, które nigdy z niego nie korzystały a potrafią tylko “hejtować”. Zanim zjedziesz coś z góry do dołu najpierw wypróbuj i przekonaj się na własnej skórze.
Żeby tradycji stało się za dość sweet focia musi być :)



wtorek, 12 listopada 2013

Praco...holiczka?

Powracam do tematu pracy i mojego nie do końca zdefiniowanego pracoholizmu. Jak podają źródła, słowniki i inne mądrości wyraz został wytworzony na kanwie słowa alkoholik i przeszedł do potocznego języka. Nijak ma się do zasad słowotwórstwa ale skoro go używamy, to znaczy, że jednak coś w nim jest.

No właśnie o co chodzi z tym pracoholizmem? Podobno jestem właśnie w tym stanie skupienia i zastanawiam się czy to źle czy dobrze. Znajomi krzyczą po mnie, żebym walnęła się w głowę i zaczęła żyć tak jak kiedyś, w ich mniemaniu lepiej, bo miałam więcej czasu dla nich (podobno). Że wyglądam jak cień człowieka i się męczę. A ja nie odczuwam żadnego dyskomfortu ani przemęczenia. Wręcz przeciwnie. Jestem pozytywnie nakręcona, lubię mieć dużo roboty i mało czasu, wtedy mobilizuję się do działania. Do tego jeszcze studia, dodatkowe zajęcia i jest full. Więc czy rzeczywiście mogę nazwać się pracoholiczką? Po prostu lubię to co robię. A nawet kocham, bo połączyłam hobby z pracą i wyszło mi równanie idealne.
Bo jak nie kochać pracy w której można się rozwijać, obcować z kulturą, muzyką, tworzyć coś dobrego, wręcz zajebistego. A efekty tej pracy są długotrwałe i służą innym. Czego chcieć więcej?


Chyba tylko Pięknej Pogody ;)