Kolorowe murale, dzierganki,
szmatki, rowery, rolki i dużo muzyki czyli Street Art po raz drugi. Pierwsza
edycja to było naprawdę coś, pozostał jakiś niedosyt. Właściwie to chyba
dobrze, bo z niecierpliwością czekałam na kolejną dożylną dawkę Festiwalu. Nie przeliczyłam się, line up całkiem spory i
przyciągający. Wśród malujących i konstruujących pojawili się: Mark Jenkins,
Olek, Mona Tusz i Raspazjan, a także 0700 Team.
Od kilku dni wszystko kręci się wokół malowania. Tylna Mariacka zmienia swoje
oblicze i wypełnia się muralami, a stary, poczciwy most na Mikołowskiej znowu
nabiera rumieńców. Swoją drogą, dlaczego jakiś czas temu PKP zabroniło robienia
graffiti, a teraz nagle oddają do użytku całą przestrzeń pod mostem? Oczywiście
są partnerem Street Art, więc nie może być inaczej, dobry ruch, punkt dla Was
organizatorzy! Wreszcie wszystko wróci na właściwy tor.
Pod Spodkiem stoją koparki otulone wełnianymi,
wielokolorowymi ubrankami . To pomysł Olek, która szydełkuje na całym świecie. Znana
jest z akcji m.in. w Londynie czy Barcelonie. W końcu i my doczekaliśmy się jej
wizyty. Osoby bardziej spostrzegawcze, mogły ujrzeć w przestrzeni miejskiej
ślady Olek już wcześniej. W okolicach rynku pojawiły się kosze na śmieci i inne
sprzęty opatulone kolorową włóczką.
fot. Paweł Mrowiec KSAF
Katowice na 9
magicznych dni zamieniają się w stolicę Street Art, przyciągają tłumy ludzi i
są w centrum wydarzeń. Gdzie tkwi fenomen tego festiwalu? Dlaczego cieszy się
taką popularnością? Może wszystko to zasługa ludzi i publiczności, bo przecież
bez nich nic by nie powstało.
Po zakończeniu wszystkich działań polecam przejść się po Katowicach
i obejrzeć nowe dzieła.