Miało być o czymś konkretnym,
zaczęło się od narzekań i spostrzeżeń, a na czym się skończy? Zapewne na tym co
robię na co dzień, na muzyce, eventach i szeroko pojętej kulturze. Będzie
klasycznie, poważnie, rockowo i z przymrużeniem oka.
Więc po co pierwsze dwa wpisy? Na rozruch? A może dla zmylenia przeciwnika, bo przecież Fikcja jest modna, jak śpiewają muzycy Myslovitz.
Więc po co pierwsze dwa wpisy? Na rozruch? A może dla zmylenia przeciwnika, bo przecież Fikcja jest modna, jak śpiewają muzycy Myslovitz.
Właściwie wszędzie jej pełno,
muzyki i fikcji rzecz jasna. Cały otaczający nas świat to muzyka i fikcja w
jednym. Dźwięki wydobywające się z lodówki, ćwierkanie ptaków, tramwaj
skręcający na rondzie, wszystko to tworzy swego rodzaju melodię, dla niektórych
jest to bardziej, a dla innych mniej oczywiste. Weźmy takiego przeciętnego
Kowalskiego. Kiedy słyszy miauczenie kota czy wspomniany już wcześniej tramwaj,
jest to dla niego zwykły hałas, odgłos. Nieprzeciętny Kowalski natomiast (tutaj
mam na myśli osoby uzdolnione muzycznie, z absolutnym bądź bardzo dobrym
słuchem) doszuka się w tych zjawiskach dźwięków, odpowiednich wysokości czy częstotliwości.
Nie od dziś wiadomo, że muzyka
towarzyszy nam od momentu narodzin, a powstała już w czasach prehistorycznych, wędrowała
i zmieniała swoje oblicze odpowiednio w średniowieczu, renesansie, baroku i
ewoluuje nadal. Ale czy można wymyślić coś nowego? Coś co jeszcze nie powstało?
Mozart, Bach i Beethoven użyli już chyba wszystkich możliwych akordów,
współbrzmień i połączeń, więc po co tworzyć nadal? Stawać na głowie aby nas
doceniono i wpisano do Wielkiej Encyklopedii Muzycznej. A jednak kompozytorzy
to robią, bo wiedzą, że warto, tworząc w ten sposób historię i pewnego rodzaju
fikcję.
No właśnie.. Czy muzyka więc jest fikcją?
przecież tramwaj skręcający to czyściutkie C!
OdpowiedzUsuńOwszem, najczystsze ;)
OdpowiedzUsuń