piątek, 2 marca 2012

Fikcja jest modna



Miało być o czymś konkretnym, zaczęło się od narzekań i spostrzeżeń, a na czym się skończy? Zapewne na tym co robię na co dzień, na muzyce, eventach i szeroko pojętej kulturze. Będzie klasycznie, poważnie, rockowo i z przymrużeniem oka.
Więc po co pierwsze dwa wpisy? Na rozruch? A może dla zmylenia przeciwnika, bo przecież Fikcja jest modna, jak śpiewają muzycy Myslovitz.

Właściwie wszędzie jej pełno, muzyki i fikcji rzecz jasna. Cały otaczający nas świat to muzyka i fikcja w jednym. Dźwięki wydobywające się z lodówki, ćwierkanie ptaków, tramwaj skręcający na rondzie, wszystko to tworzy swego rodzaju melodię, dla niektórych jest to bardziej, a dla innych mniej oczywiste. Weźmy takiego przeciętnego Kowalskiego. Kiedy słyszy miauczenie kota czy wspomniany już wcześniej tramwaj, jest to dla niego zwykły hałas, odgłos. Nieprzeciętny Kowalski natomiast (tutaj mam na myśli osoby uzdolnione muzycznie, z absolutnym bądź bardzo dobrym słuchem) doszuka się w tych zjawiskach dźwięków, odpowiednich wysokości czy częstotliwości.

Nie od dziś wiadomo, że muzyka towarzyszy nam od momentu narodzin, a powstała już w czasach prehistorycznych, wędrowała i zmieniała swoje oblicze odpowiednio w średniowieczu, renesansie, baroku i ewoluuje nadal. Ale czy można wymyślić coś nowego? Coś co jeszcze nie powstało? Mozart, Bach i Beethoven użyli już chyba wszystkich możliwych akordów, współbrzmień i połączeń, więc po co tworzyć nadal? Stawać na głowie aby nas doceniono i wpisano do Wielkiej Encyklopedii Muzycznej. A jednak kompozytorzy to robią, bo wiedzą, że warto, tworząc w ten sposób historię i pewnego rodzaju fikcję.

No właśnie.. Czy muzyka więc jest fikcją?

2 komentarze: